Zasiadł_ś do praktyki, w domu panuje przyjemna cisza, medytacja wjeżdża dzisiaj przedobrze. Nagle BUM uświadamiasz sobie, że MYŚLISZ.
Dużo myślisz. I w tym momencie może włączyć się ten cichy, zrezygnowany głosik podpowiadający
„Znowu nie umiem się skupić, medytacja nie jest chyba dla mnie”.
A wiecie, że zamiast tego powinien się pojawić podekscytowany głosik mówiący:
O TAK, WŁAŚNIE WSPIERAM ROZWÓJ MOJEGO UMYSŁU, OŁ JEA!
…bo właśnie to się dzieje.
Zabrzmiało jak clickbait? Nic dziwnego. Ale posłuchajcie! Każdy z nas ma w głowie coś takiego jak sieć wydatna (z ang. salience network), która odpowiedzialna jest za identyfikację ważnych bodźców wewnętrznych organizmu i zarządzanie zachowaniem człowieka.
Jest też sieć wykonawcza (z ang. executive network) odpowiadającą za złożone czynności poznawcze:
- argumentowanie
- rozumienie
- uczenie się,
- pamięć operacyjną i uwagę
Jakie przełożenie ma to na nasze życie? Oprócz szeregu różnych korzyści np. to, że… CZĘSTO ŁAPIEMY SIĘ NA TYM, ŻE MYŚLIMY! I właśnie to stoi za przekonaniem:
Medytuję już tyle czasu, a myślę więcej niż na początku! Co jest ze mną nie tak?
A NIE JEST GORZEJ! JEST LEPIEJ! Po prostu rozwinęła się Twoja sieć istotności odpowiedzialna za uświadamianie sobie procesu wędrowania umysłu. Robisz postępy! Brawo! Mówiąc w skrócie, zdajesz sobie sprawę z tego, że dużo myślisz, ale to dobrze, bo wcześniej w ogóle nie przechodziło Ci to przez głowę!
Czyli, że co? Im dłużej będę medytować, TYM WIĘCEJ BĘDĘ MYŚLEĆ?!
Nie. Medytacja rzeczywiście ZMNIEJSZA natłok myśli w głowie i w pewnym momencie efekt ten przewyższa WRAŻENIE większej ilości myśli spowodowany częstym UŚWIADAMIANIEM sobie tego zjawiska.