Pamiętam czasy kiedy chodzenie do psychoterapeuty oznaczało, że „jest się chorym psychicznie”, a medytowanie że „wpadło się w sidła sekty”.
Choć oczywiście dbanie o zdrowie psychiczne ciągle wymaga promocji to jednak masa krytyczna została przekroczona i obecnie jest to zjawisko oscylujące gdzieś między modą, a rzeczywistą koniecznością.
Warto w tym wszystkim zachować też pewien umiar i przytomność żeby w efekcie dbania o siebie nie skakać od „naprawiania” jednej dysfunkcji do drugiej, od terapeuty do kolejnej metody bez zostawienia sobie miejsce na życie. Ale przejdźmy do rzeczy…
I. ROMANTYZACJA EMOCJI
- Świadomość własnych emocji
- Umiejętność ich regulacji
- Korzystanie z nich jako z drogowskazów
jest co do zasady wspierające, natomiast romantyzowanie znaczenia emocji, drobiazgowe ich analizowanie, przypisywanie im wielkich mocy z jednoczesnym zaprzeczaniem, że emocje to także (choć oczywiście nie tylko) posiłkowane ewolucją stany fizjologiczne –
może być oznaką, że kultura terapeutyczna wjechała za mocno.
II. REALIZOWANIE POTRZEB
Zgoda na własne potrzeby i umiejętność ich realizacji to ważna umiejętność – jednocześnie orbitowanie życia wokół własnych potrzeb, mylenie ich z chwilowymi zachciankami i nastrojami, podskórna niezgoda na fakt, że ani życie jako takie, ani inni ludzie, ani nawet my sami nie spełnimy wszystkich naszych potrzeb może prowadzić do pielęgnowania egocentryzmu i dziecięcego postrzegania świata.
III. STAWIANIE GRANIC
Świadomość granic i ich stawianie to kluczowa składowa naszego dobrostanu. Z kolei nie stawianie granic własnemu przekonaniu, że inni ludzie będą spełniali nasze oczekiwania względem nich, przekonanie że nie okażą nam swoich emocji i nie mają prawa do swoich wyborów tylko dlatego że nam to nie odpowiada lub jest niezgodne z przyjętymi normami…
…to może być próba kontrolowania zachowań innych nawet kiedy realnie nikt naszych granic nie przekracza. A to wszystko w imię psychologizacji komunikacji społecznej.
IV. BEZ TERAPII ANI RUSZ
Psychoterapia i będąca jej składową tak zwana relacja terapeutyczna, to coś do czego bez wątpienia warto zachęcać. Natomiast sytuacja w której nie podejmujemy ważkich dla siebie decyzji bez uprzedniego „przegadania tego z terapeutą” to także jedna z możliwych oznak przesady w podążaniu za tak zwaną kulturą terapeutyczną.
V. „JESTEM ADEHADOWCEM”
Na całe szczęście mówienie o własnych dysfunkcjach i dbanie o zdrowie psychiczne nie jest już stygmatyzowane, a wręcz społecznie premiowane. Z drugiej strony definiowanie swojego miejsca w społeczeństwie poprzez bycie np. „ADEHADOWCEM” może, zamiast świadomości i regulowania własnych charakterystyk funkcjonowania, przynosić ich pielęgnowanie.
PS. Punkt 5 zainspirowany jest wywiadem z Pawłem Droździakiem pt. „Psychiatrzy nie zastąpią więzi rodzinnych”. 😊