rozkminki 21.10.2021

Udając oświecenie

Szacowany czas czytania: 3 min

Ostatnio, podczas rozmowy z Moniką, jedną z wieloletnich użytkowniczek Intu, przypomniała mi się historia z 2006 roku kiedy byłem w Indiach na bardzo intensywnym kursie nauczycielskim.



Był z nami bardzo skądinąd sympatyczny D. który założył, że przejawia w praktyce nieomal wszytko co przeczytał na temat bycia mocno uduchowionym (cokolwiek to znaczy).

Że od wszystkiego jest wolny, patrzy na iluzję ego z pozycji świadka.

Aż raz mieliśmy za zadanie w grupach opowiedzieć o swoich lękach. Każdy z nas wychodził i wygłaszał litanię strachów: latanie, ćmy, ciemność, starość, rodzice, bycie samemu, odrzucenie…

Na to wyszedł D. i oznajmił:


Ja się niczego nie boję – boi się tylko moje ego”
Na co prowadzący błyskawicznie zapytał:
„Tak? Czyli jak cię pchnę teraz do tyłu to polecisz na podłogę bez asekuracji?”

D. rozdziawił usta.

Tym jednym pytaniem prowadzący rozbroił nieistniejący podział D.: autobajkę, że jest rozdzielony od ego.
To stały motyw na drogach duchowych. Widziałem tego na setki.
Miks racjonalizacji, wyparcia, kontroli i podlewania tego poczuciem uduchowienia „bo to nie on czuje lęk tylko ego”.
Tylko w takim razie jaki „on”?
Jak nie ma ego to nie ma „on”.
Kompletne pogubienie w poczuciu duchowego rozkwitu.



Udawanie, że osiągnęło się jakiś preferowany stan, podczas gdy tak naprawdę zamiata się pod dywan, miewa swoje plusy rozkosznego odlotu i żarliwej determinacji, jednak na dłuższą metę prosi się o kłopoty.



Zamiast udawać: pobyć z tym co jest.
Nawet jeśli to lęk.

Znacie takie historie?

Newsletter, który prawdę Ci powie.

Zapisując się na newsletter akceptujesz naszą politykę prywatności.
Będziemy się odzywać mniej więcej raz na miesiąc. Możesz zrezygnować w każdej chwili.