Gdybym miał wybrać jedną postawę, królową całej reszty, to bez wahania wskazał bym na akceptację. Która jest tożsama z samoakceptacją.
Akceptowanie siebie pozwala żyć ze sobą w zgodzie, widzieć się pełniej, żyć niezależnie od opinii innych, a także, co równie istotne, swoich własnych na swój temat, wymiksować się z kołowrotu etykiet jakie sobie nieustająco przypinamy:
o, to mi wyszło, ale jestem super; och, tutaj zawaliłam, jestem beznadziejna.
A jednocześnie pozwala ze spokojem znosić feedback i z niego czerpać, bo przecież warto się zmieniać i rozwijać.
Samoakceptacja reflektuje w naszych relacjach ze światem. Akceptowanie siebie jest akceptowaniem ludzi i okoliczności.
To z kolei wpływa na prawdziwsze widzenie rzeczywistości, bez manipulowania jej odbiorem na plus lub na minus, indukuje większy zakres spokoju, a także daje nam możliwość wprowadzania zmian, w sobie lub w świecie, w sposób naturalny, a nie w ramach kompensowania poczucia własnej wartości czy walki z rzeczywistością.
Zmieniasz się lub coś, bo chcesz, nie bo musisz.
Nie żeby podkręcić samoocenę lub zredukować poczucie stresu związane z określonymi okolicznościami. U źródeł wspierającej zmiany leży akceptacja. Dla siebie, nie kosztem siebie.
Akceptacja rzeczywistości to żaden odlot. To widzenie jej taką jaka jest (na ile to, oczywiście, możliwe). Widzenie bez koloryzowania na różowo czy czarno.
- Jeśli akceptuję siebie to czy mam potrzebę koloryzowania się w jakąkolwiek stronę?
- Czy będę lawirował między faworyzowaniem w sobie jednych przymiotów kosztem wypierania drugich?
Nie. To z kolei pozwala odpowiadać na dziejące się sytuacje w najbardziej adekwatny sposób. Jeśli nie akceptujesz – nie dopuszczasz – do siebie faktu, że Twój partner jest przemocowy to jak temu zaradzać?
Brak akceptacji dla tego faktu będzie zalążkiem zamiatania pod dywan i trwania w niesprzyjającej sytuacji. Jeśli nie akceptujesz czyjś autentycznych uczuć względem siebie to jak będziesz czerpał z tej miłości?
Fundamentem spokoju też jest akceptacja.
- Czy denerwujesz się na coś co akceptujesz?
- Jeśli się akceptujesz czy chłoszczesz się za porażki lub im zaprzeczasz czy raczej widzisz swoje błędy i wyciągasz z nich wnioski?
- Czy dotyka cię krytyka lub pochlebstwa innych?
Bez samoakceptacji, cokolwiek nie osiągniemy, cokolwiek w sobie nie zmienimy, nawet jeśli na moment poczujemy ulgę lub zadowolenie, finalnie wrócimy do punktu wyjścia. Okoliczności się zmienią, ale nie poziom zadowolenia.
Akceptacja to podstawa.
Większość naszej życiowej szarpaniny wynika z braku akceptacji do siebie samego, na poprawianiu siebie lub okoliczności w poczuciu, że nie jest dość dobrze.