Moja konstatacja po 20 latach w duchowej branży jest następująca: większość z nas szuka Gwiezdnych Wojen. Musi być epicko. Niesamowicie.
- Jak relacja to karmiczna, ciągnąca się od kilku wcieleń
- Jak biznes to niczym lot na Marsa jak u Elona Muska
- Jak wgląd w siebie to poprzez ayahuascowy trip ze zwierzęciem mocy.
Rzeczywistość jest jaka jest.
Tworzenie wzniosłych teorii o duchowym rozkwicie i psioczenie na rzeczywistość, na matrixa, tylko dlatego, że nie przystaje do tychże teorii, w które fajnie nam się wierzy, ma taki sam sens jak urąganie niebu, że jest niebieskie czy wodzie, że płynie w dół.
Nieumiejętność przyjęcia życia jakim jest, brak akceptacji dla faktów, które SĄ, paradoksalnie potrafi nas wypchnąć na drogę poszukiwania prawdy o rzeczywistości, podczas gdy ta, tak zwana prawda, czy jak ją tam zwać, jest pod samym nosem. Nazywa się codzienność.
Kryje się w oddechu, w emocjach, w tęsknocie, zniechęceniu czy uśmiechu o 13:07. Ignorując zwyczajność i definiując ją jako bylejakość gonimy wrażenia i cele, które mają być, czy w wymiarze duchowym czy finansowym czy artystycznym, umiejscowione w ponadprzeciętności. Gwiezdne Wojny, pamiętacie? Gonimy film. Bajkę. Mit.
Udajemy się na Instagramie i nakładamy filtry na swoje życie…
Mylimy poczucie własnej wartości z robieniem wrażenia, kontrolę z zaangażowaniem. Utożsamiamy sukces z posiadaniem nie ze spokojem.
Warto tutaj dodać erratę:
Podróże, cele, dążenia, tworzenie oryginalnych rzeczy, zmienianie otaczającego świata, zarabianie pieniędzy… jest, rzecz jasna, okej. To wszystko ma swoje miejsce w życiu. Podobnie codzienność to nie jest tylko nagle odkryta głębia prostoty: to też niezapłacone rachunki, poranny kac, słaba komunikacja z bliskimi…
Nie ma potrzeby w rozsmakowanie w bajkach wpasowywać codzienności. Zamienić ją na miejsce z oświeceniem.
Nie. Dostrzegajmy prawdziwość.
Hurra, już nie ekscytuję się oświeceniem, teraz ekscytuje mnie zwykłość!
Upiększanie lub dewaluowanie – to dwie strony tego samego medalu. Czy malujesz na różowo czy na czarno kładziesz warstwę farby. Odlot czy zdołowanie są rezultatem tego samego: wyślizgnięcia się z przyjmowania danego momentu.
Próba uczynienia rzeczywistości lepszą niż jest, podyktowana nie potrzebą zmiany, a nieumiejętnością radości życia, tylko nas od niej oddala.