Dobrze – to nasłuchałaś się już psychologicznych podcastów, obejrzałeś pół TEDa, znasz większość książek „o życiu”, niektóre przeczytane dwa razy, za Tobą rok w miarę regularnej medytacji i pół roku terapii.
Już odróżniasz co Ci służy, a co mniej lub w ogóle.
Ot, chociażby doskonale wiesz, że wolniejsze tempo, zgoda na własne potrzeby, codzienna medytacja i czas z rodziną, najlepiej w naturze, robią Ci dobrze.
Z kolei zbytnie dzianie się, napinka zawodowych podniet, wielowątkowość i stroboskopowy wir tinderowych romansów na dłuższą metę zostawia Cię w rozedrganiu.
Już tego doświadczyłaś, już umiesz to nazwać.
I co dalej?
Co teraz?
Kiedy chcesz zacząć żyć własne życie? Dawać zdrową uwagę na siebie, nie na załatwianie spraw? Przestać łapać się z wyrzutami sumienia na „znowu to zrobiłem”?
Kiedy zamierzasz dawać jakościową uwagę na swoje własne priorytety?
(I to, znacie mnie już to wiecie, nie jest post o uciekaniu o odpowiedzialności. Nie. To post o braniu odpowiedzialności za siebie, nie tylko za swoje sprawy. To duża różnica)
No, to kiedy?