Jeśli jesteśmy słabymi biznesmenami to czy będziemy działali w tej czy w innej branży najprawdopodobniej nie odniesiemy sukcesu. Jeśli nie umiemy grać w tenisa to czy mamy lepsze czy gorsze buty, taką czy inną rakietę, jest drugorzędne. Ewentualne różnice będą kosmetyczne. Finalnie zagramy słabo.
Jeśli nie umiemy w bliskość, w relacje, to kolejne związki z kolejnymi partnerami z reguły przyniosą jedynie high hormonów i pakiet nadziei, równie żarliwych co iluzorycznych.
Nie inaczej jest w tak zwanej pracy nad sobą.
Ta czy inna terapeutka, jedna technika medytacyjna czy druga – owszem będą miały pewne znaczenie, jednak finalnie zadecyduje umiejętność i zaangażowanie. Każdy z nas wyniósł z domu pakiet umiejętności, które czuje podskórnie:
- ktoś ma smykałkę do zarabiania pieniędzy,
- ktoś inny dryg do sportu,
- a jeszcze ktoś nasiąknął tą rzadką umiejętnością budowania więzi, rodziny.
Wtedy wystarczy pielęgnować na bieżąco dane dziedziny bazując na umiejętnościach, wiedzy.
Oczywiście zaangażowanie też jest potrzebne, ale baza znacznie ułatwia. W każdym innym przypadku, jeśli nam zależy, a nie ma umiejętności, droga wiedzie przez praktykę. Ponownie i ponownie, krok po kroku, uczymy się czegoś nieomal od zera.
Bruce Lee miał takie powiedzenie:
Nie boję się gościa, który 1000 ciosów ćwiczy 1 raz, a gościa który 1 cios ćwiczy 1000 razy.
I żeby to jasno wyrazić: to nie jest post motywujący. Ci co mnie znają wiedzą, że że daleko mi do mówców motywacyjnych. To post o tym, że jeśli nam na czymś zależy to – co może wydać się szczególnie anachroniczne w czasach natychmiastowości – stara dobra cierpliwość i wytrwałość może się okazać kluczem.