W swoim życiu przerobiłem różne podejścia do odpowiedzialności.
Była odpowiedzialność za świat jako forma ucieczki od odpowiedzialności za siebie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że rozkoszna droga udawania, że Bóg o ciebie zadba jak jesteś fajny i czynisz dobro, jest raczej próbą przerzucenia odpowiedzialności za siebie na domniemaną siłę wyższą i oczekiwaniem, że „zadba” znaczy “zrobi za Ciebie”.
Była odpowiedzialność przede wszystkim za stan umysłu.
Rozkoszna, medytacyjna bańka ukojenia pozwalająca redukować bieżący stres wynikający… z braku wzięcia odpowiedzialności. Odlot.
Było spięcie dupy i konsekwentna praca:
Postawienie festiwalu Kazimiernikejszyn i odpalenie apki, która ma ponad ćwierć miliona pobrań. Efekt? Stoję w Bieszczadach, jakiś czas temu, wpatrując się w bajecznie kolorową przestrzeń krajobrazu i… niewiele czuję z tej potężnej przyrody. Zamiast tego myślę jak promować kolejny koncert, wyceniam ile kosztuje tutaj ziemia i postawienie ośrodka medytacyjnego. Przyrodę, którą kocham, widzę przez filtr spraw.
Życie przeżywam jako migrację od zadań do zadań. Zajmuję się sprawami, nie życiem. Przestrzeliłem z jednej w drugą stronę… Wnioski? Podstawową odpowiedzialnością jest odpowiedzialność za siebie samego. A to oznacza dbanie o jakość życia wynikającą z podsumowania wszystkich jego aspektów.
I kasy, i czasu spędzanego z rodziną, i stanu umysłu, zdrowia i tego szczerego poczucia zadowolenia z życia. Nie jakiegoś hajpu, serotoninowej pętli lajków czy duchowego odlotu, tylko płomienia uśmiechu z wewnątrz pomimo spraw, które, jak to w życiu, raz się układają bardziej przyjaźnie, a raz mniej, karmiąc nas swoim słodko gorzkim smakiem…
Umiar. Równowaga.
Nie chodzi o to żeby wszystko rzucić i tańczyć boso na polanie w ucieczkowym funkcjonowaniu i iluzji pięknoduchowej rzeczywistości, żeby popaść z jednego matrixa w drugi. Ani żeby uciekać w niby odpowiedzialności, w nadmiar pracy i wątków, które stają się szlachetnymi wymówkami:
Wymówkami od bycia po prostu zadowolonym z życia w równowadze z różnymi jego aspektami. To mieć własny festiwal na 60 tysięcy ludzi? Wystartować z apką na rynek globalny i wykręcić milion pobrań? Oczywiście, ale nie przekraczać określonych kosztów własnych. Krótkotrwałe napięcia czy ciężka praca są stałą częścią dużych przedsięwzięć.
To samo napięcie i wysiłek jako strategia na życie prowadzi do chronicznego zmęczenia, które zrasta się z nami, i traktujemy takie zubożone samopoczucie jako normę dopóki dopóty zdrowie albo relacje nie sypną się w spektakularny sposób.