Czasami, czy nawet często, w pracy nad sobą potykamy się o stare nawyki postępowania i myślimy, że nie zrobiliśmy żadnego progresu.
Medytujemy rok, już czujemy ten spokój na co dzień i nagle pach!- znowu ostra kłótnia z partnerem. Wydaje nam się, że przepracowaliśmy temat rodziców, a z jednego dnia wspólnych świąt wracamy wkurzeni do imentu. I wtedy się zaczyna.
Wątpimy w siebie, w pracę nad sobą.
„Na co mi ta medytacja, ta terapia: to jak krew w piach, przegrywam sam z sobą”.
Czy wiecie, że Warren Buffet, legendarny amerykański inwestor, też miał chybione inwestycje i decyzje? Nie zainwestował w Amazona „bo kto kupi książkę przez internet”. Nie inwestował w bitcoina „bo co to za wymysł”. Potknięcia równie legendarne, jak jego sława i majątek. A pomimo to ciągle jest super inwestorem. Z pracą nad sobą jest tak samo. Żaden kilodżul Twojego zaangażowania nie idzie na marne.
A potknięcia zdążają się każdemu.
Co więcej: nawet nie chodzi o to, żeby było idealnie i jakiś turbo progres. Czasami jesteśmy dla siebie zwyczajnie zbyt surowi i wymagamy zbyt wiele, negując własne człowieczeństwo, własne słabości, które są częścią nas i już. Albo zbyt jesteśmy sobą przejęci. Nie stroimy się w markowe ciuchy, tylko przeglądamy w lustrze samorozwoju, oceniając stopień „progresu”.
Spokojnie. Krok po kroku. Idź naprzód. Oczywiście, czasami po prostu coś dla nas nie pracuje: jakaś postawa, podejście czy metoda. Wtedy warto zmienić. Dokonać korekty. Ale jakże często nie wiemy, że…legendarni inwestorzy też robią głupoty 😉.