Często, gdy mówimy o akceptacji, mylimy ją z biernością – powinniśmy przyjąć sytuację, taką jaka jest, a następnie nic z nią nie robić – nieważne jak bardzo nas uwiera. Spora część osób zwyczajnie nie rozumie tego słowa.
Akceptacja nie oznacza, że masz lubić wszystko, przyjąć bierną postawę i porzucić wszelkie zasady i wartości. Nie oznacza również, że jesteś usatysfakcjonowany sprawami takimi, jakie są, i ograniczasz się do ich tolerowania, bo tak musi być.
Nie chodzi w niej o to, byś zaprzestał prób wyzwolenia się z niszczących nawyków lub zrezygnował z pragnienia zmian i rozwoju. Nie oznacza również, że masz tolerować niesprawiedliwość czy unikać zmieniania otaczającego świata, bo jest jaki jest i nie ma nadziei na zmiany.
Akceptacja, o jakiej mówimy, oznacza po prostu postrzeganie rzeczy takimi, jakie są. – Jon Kabat-Zinn
Powyższy fragment jest jednym z moich ulubionych i bezwstydnie posługuję się nim na co dzień, próbując przybliżyć pojęcie akceptacji. Chociaż jej definicja może wydawać się oczywista, to jednak według badań większość osób medytujących nie rozumie jej prawdziwego znaczenia, myląc ją właśnie z biernością czy unikaniem.
I cóż, cytując klasyka: Nic bardziej mylnego!
Akceptacja bowiem prowadzi do PODJĘCIA DZIAŁANIA. Gdy akceptujemy siebie, swoje myśli i otoczenie, zaczynamy postrzegać rzeczywistość taką, jaka faktycznie jest. Zdejmujemy pewien filtr z oczu i zaczynamy dostrzegać wszystkie kolory rzeczywistości, zarówno te ładniejsze, jak i brzydsze.
Tak nie brzmi akceptacja:
- „U mnie wszystko w porządku, nie pozwalam sobie na zmartwienia!”
- „Negatywne emocje? W moim życiu nie ma na nie miejsca, tylko mnie obciążają!”
- „Nie podoba mi się to za grosz. Ale cóż, osoba rozwinięta duchowo nie pozwala sobie na takie emocje!”
- „Nie potrzebuję żadnej pomocy, już to zaakceptowałam i w ogóle o tym nie myślę.”
Tak już bardziej:
- „Zostałam/em skrzywdzona/y. Akceptuję to, ale dla własnego dobra już nigdy nie zbliżę się do tej osoby.”
- „Za nic mi się to nie podoba, jednak wiem, co czuję i skąd biorą się moje emocje. Co mogę zrobić z tą sytuacją?”
- „Czuję ogromną ilość smutku. Pozwalam mu być i przyglądam się odczuciom. Ten stan też jest potrzebny.”
Akceptujmy całą gamę doświadczeń.
Nie skazujmy części jako „nieodpowiednią”, „obniżającą wibracje” czy „szkodliwą”. Wszystkie emocje są nam potrzebne. Sesja płaczu nie oznacza wypuszczenia negatywnej energii. Stawianie granic nie świadczy o oporze przed zmianą. Dopuszczenie do siebie trudności nie jest krokiem do tyłu na ścieżce rozwoju. Czujmy wszystko!