Rozważmy pająka i człowieka w kontekście świadomości. Pająk bez wątpienia żyje, natomiast jego ubogi układ nerwowy pozwala mu pleść pajęczynę, polować, jeść, rozmnażać się i uciekać. I z grubsza to tyle. Oprogramowanie pająka, ten zapis informacji w DNA, jest ubogie. Coś jak gra w tenis na Atari w latach 70tych i 80tych – dwie kreski i kropka.
Człowiek z kolei ma:
- rozbudowany świat wewnętrzny,
- świadomość siebie i kontekstu czasu,
- myślenie abstrakcyjne,
- dylematy,
- mega złożony język komunikacji
Jest nawet w stanie iść pod prąd ewolucyjnych uwarunkowań, np. głodzić się. Bardziej przypomina to grę „Wiedźmin 3” niż tenis z Atari. Zasadnicze pytanie natomiast jest takie:
Czy to, co postrzegamy jako świadomość, jest nią w istocie czy tylko rozbudowanym oprogramowaniem?
Czy jest tam wolność, czy po prostu dalej uwarunkowanie bazujące li tylko na informacjach z nukleotydów DNA, tylko że tak złożone i bogate, iż daje pozór świadomości? „Wiedźmin 3” na PC jest nieporównywalnie bardziej bogaty niż tenis na Atari-ale to dalej gra, dalej kod.
W średniowieczu myśleli, że słońce kręci się wokół Ziemii, a człowiek nie jest zwierzęciem (jest). Czy dzisiaj myśląc, że nasza świadomość jest czymś więcej niż oprogramowanie, nie ulegamy temu samemu antropocentrycznemu zakrzywieniu?
W duchowym podejściu (i tutaj wkraczamy już w metafizykę, niepodejście poniedziałkowe) umysł to gra, a uświadomienie sobie tego faktu (nie intelektualna zgoda, a uświadomienie). Nie może się odbyć z poziomu uwarunkowanej osobowości. Obserwacja uwarunkowań z poziomu uwarunkowań to dalej uwarunkowanie – intelektualna diagnoza.
Żeby coś sobie uświadomić, a nie tylko zdać sprawę, potrzebujemy punktu odniesienia – i w tym przypadku jest nim wolna od uwarunkowań/oprogramowania przestrzeń, którą każdy z nas w sobie ma. Jakby cofnąć się przed BIG BANG. Tylko jedno, niezmienne, wielkie TU I TERAZ. Cisza niezmącona dźwiękami zmienności.
Czyli w duchowym podejściu mamy pogodzenie obu tych podejść – istnieją i uwarunkowania i wolność od nich (ale ta wolność nie jest dostępna z poziomu osobowości) I żeby nadać temu też sens poniedziałkowy: można dzięki tej rozkminie nabierać trochę więcej zdrowego dystansu do samego siebie, czyż nie?
A Wy co o tym myślicie?
PS. Trzeba uważać też z takimi rozkminami, bo dysocjacja przebiera nogami, żeby przebrać się w szaty uduchowienia, a egocentryzm zaraz podniesie łeb, że duchowość to tylko „oświecenie”, a nie uśmiech w poniedziałek rano.